
I mamy lipiec, drugi miesiąc lata… Postanowiłam wrzucić kilka zdjęć z czerwca i napisać parę słów o poprzednim miesiącu. Czyli zrobić takie małe podsumowanie 🙂 Nie wydarzyło się u mnie nic nadzwyczajnego, dni płynęły spokojnie, ale zrobiłam kilka rzeczy akurat w czerwcu a powinnam dużo wcześniej… No, ale trzeba się było zebrać 🙂
Przede wszystkim wreszcie zrobiłam porządek w szafie, czyli pozbyłam się niepotrzebnych ubrań. Ulga, że hej! Do tego zebrałam wszystkie moje notatki do jednego, dobra, dwóch kajetów. Co mi wpadło do głowy, zapisywałam na przypadkowych kartkach. Chowałam je potem po kątach i słuch o nich ginął a ja dalej nie wiedziałam, co chciałam, co wymyśliłam, co było ważne… Teraz je zebrałam do kupy i wszystko wpisałam do plannera kupionego kiedyś w Lidlu. Nie traktuję go jako kalendarz. Służy mi jako notes. Mam tam wszystko. Wszystko w jednym miejscu 🙂 Oprócz tego, że jest kolorowy, znajdują się tam nawet naklejki 🙂



Dodatkowo, mam jeszcze zwykły zeszyt, w którym zapisuję tematy i pomysły na bloga 🙂 Ten kupiony został w Actionie. Jest tam ogromny wybór kalendarzy i różnych zeszytów, które mnie akurat bardzo się teraz przydają 🙂

Z Actiona pochodzi także album do wklejania zdjęć, ale my postanowiliśmy wklejać do niego np bilety, ulotki czy mapki z różnych odwiedzanych miejsc. Tak po porostu, na pamiątkę 🙂 Album jest w twardej okładce w modny liściasty wzór. Teraz już wszystko jest w nim na miejscu 🙂

Podczas zakupów w polskim sklepie odkryłam… lody! Nic nadzwyczajnego niby. Ale smaki tych lodów są nie do przebicia. Przynajmniej dla mnie. A ja rzadko lody jem. Te mogłabym na okrągło. Jakie smaki? Naszych polskich kultowych cukierków 🙂 Malaga, Tiki- Taki i Michałki. Brzmi pysznie i tak też smakuje!

Uwielbiam pasty do kanapek i często robię je sama. Ostatnio w internetach wygrzebalam taką z jajek i sera 🙂 Składniki: 4-5 jaj na twardo posiekanych drobno, ser żółty starty, sól, pieprz, szczypiorek i majonez. Wszystko wymieszać i do lodówki. Pyszna!

Kupiłam bazylię w supermarkecie. Przesadziłam, podlewam i rośnie. Oprócz tego, pięknie pachnie. Zawsze jej używam do pomidorowej i na kanapki z pomidorem 🙂 Doniczka i drewniana gąska kupione w kringloopie.

Czekam na koniec tej cholernej epidemii. I nie wiem, czy się doczekam. Ale chciałabym, żeby wreszcie wróciły pchle targi. Na ostatnim, w Den Bosch, do wzięcia były minikalendarzyki z datami i miejscami kolejnych pchlich targów. Znalazłam je, przejrzałam i… czekam. Słyszałam, że na dzień dzisiejszy odwołane są do końca sierpnia.


Pod koniec czerwca (dopiero), wyrobiłam sobie nawyk smarowania rzęs olejkiem rycynowym. Lepiej późno niż wcale… Kupiłam go w Polsce, przywiozłam, schowałam i tyle. Teraz leży ze szczoteczką na wierzchu i co wieczór ” jadę z tym koksem” 🙂

W zeszłym roku o tej porze, już dawno siedziałam w wodzie. Dokładnie: w morzu. W tym roku pogoda jakaś taka nie tego 😦 To znaczy, ja bardziej lubię zimno niż gorąco i na deszcz baaardzo rzadko narzekam, ale przecież jest lato i trzeba do tej wody wreszcie wejść a ja morze uwielbiam. Do pięknej plaży na Rockanje mamy tylko ok 15km. Pod koniec czerwca był tydzień upałów. Pojechałam z Panem Mężem w piątek na zachód Słońca. I to był akurat ostatni dzień ciepła, bo zbierało się na deszcz. I to galanty. Mimo to, trochę na tej plaży posiedzieliśmy i nawet zamoczyłam nogi. Woda cudowna 🙂 Dla niektórych pewnie za zimna, ale mnie to absolutnie nie przeszkadza. Chmury szybko nadeszły, ale i tak było pięknie. Uważam, że najpiękniejsze zachody Słońca są nad morzem 🙂

Czerwcowa poranna kawa na balkonie 🙂

Nasze paputki na swoim ulubionym miejscu, czyli lampie 🙂 Mundek i Eluśka. Imiona podebrałam bohaterom tragikomedii Wojciecha Smarzowskiego pt „Wesele”. Polecam obejrzeć!

Na koniec zdjęcie dekoracji, która znajduje się przed holenderskim domem 🙂 Jest stworzona z tego, co w Holandii popularne: rower, kwiaty i saboty. Tylko trzy elementy i wygląda to pięknie!

Do następnego!