KSIĄŻKA HANNY BAKUŁY

Tytuł to „Seks na kredyt, czyli jak dostać gratis”. Tę książkę dostałam. Pewnie bym jej nawet nie kupiła, chociaż autorkę znam (nie osobiście rzecz jasna). A że ja wszystkie swoje książki muszę przeczytać, więc się za nią wzięłam.

Książka ma aż 76 rozdziałów, ale są krótkie i czyta się szybko. Zanim napiszę więcej o książce, to kilka słów o autorce. Hanna Bakuła, to malarka i pisarka, autorka kilkunastu książek. Pisała felietony do „Playboya” i „Urody”. Obecnie pisze bloga i publikuje felietony w miesięcznikach m.in „Skarbie”. Jest absolwentką wydziału malarstwa warszawskiej ASP. Portretowała np Daniela Olbrychskiego i Agnieszkę Osiecką. Całe lata 80te spędziła na Manhattanie. Projektowała kostiumy i scenografię do spektakli na Brodwayu, za które wyróżnił ją „New York Times”. Oprócz polskiego, ma też obywatelstwo amerykańskie. Na wizytówce ma napisane „osoba kontrowersyjna”. Prowadzi fundację propagującą kulturę polską za granicą, wspiera dwa domy dziecka, organizuje festiwale muzyki Franciszka Schuberta. Mówi o sobie, że jest soft- feministką. Z opinii w książce można wywnioskować, że to zdrowy feminizm. Nie jest z tych feministek, o których słyszy się w negatywnym kontekście. Przykład? Jedna z nich chciała pokazać jak to uprzedmiotowane są kobiety i dlatego poszła grać w filmach dla dorosłych…

O czym dokładnie jest książka? To satyryczne spojrzenie na relacje damsko- męskie wynikające z obserwacji obyczajów nowobogackiej Polski. Autorka w śmieszny sposób opisuje zachowanie panów wobec pań i odwrotnie, chociaż tutaj w dużej mierze obrywa się facetom. Podanych jest mnóstwo przykładów, które wzięte są z życia pani Hanny jak i jej znajomych z Polski i z Ameryki. Fakt, czasy się zmieniły, kobiety ruszyły do przodu a faceci czasem stoją w miejscu albo się cofają. Nie wszyscy oczywiście 🙂 Mimo to sporo zachowań można jeszcze zaobserwować. Opisane są rewelacyjnie i często jest to strzał w 10. Lektura dla facetów i babek.

Żeby bardziej zobrazować o co chodzi, to napiszę parę słów na temat dwóch rozdziałów. Pierwszy to „Pałeczka”.

Mowa o sztafecie i podawaniu pałeczki. Z tym, że tutaj pałeczką jest mężczyzna. Jeżeli zawodniczka jest mądra, trzyma pałeczkę faceta do minimum 18tki i dalej niech się z nim męczą inne zawodniczki. Najgorsza jest matka- kwoka, która tego faceta dogląda i kontroluje do usranej śmierci. Taki potem nie potrafi nic. Trafi na kobietę – żonę i dalej krąży mamusia. Autorka miała do czynienia z obcymi kulturami i zna samodzielnych mężczyzn, którzy bardzo dobrze funkcjonują bez kontroli kobiet. Wydaje mi się, że wzięło się to z wielopokoleniowych polskich domów. Młodzi brali ślub (często w bardzo młodym wieku, bo tak wypadało, bo 21 lat, to już stara panna i kawaler, bo co ludzie powiedzą), nie zdążyli się najpierw dorobić swojego domu, więc najlepsze wyjście (raczej najgorsze, co wychodziło po jakimś czasie), to przeprowadzka do domu męża. I wiadomo, jak się potem kończy. Na ten temat można by osobną książkę napisać. W takiej np Holandii nie ma pokoleniowych domów. Dzieci dorastają i fora że dwora. Praca, kredyt na dom i radzić sobie. Rodzice się nie wtrącają. Moja sąsiadka ma córkę i syna. Z córką ma dobry kontakt, która często odwiedza rodziców z dziećmi. A syn? Powiedziała mi, że związał się z kobietą, której ona nie lubi, nie toleruje. I co w tej sytuacji? Sąsiadka widuje się z nimi baaaardzo rzadko (a w zasadzie tylko z synem) i absolutnie nie ingeruje w ich życie, bo to nie jej sprawa. W Polsce pewnie taka matka by nie odpuściła. Jedyną bolączką tych czasów jest brak mieszkań dla młodych. Holandia się buduje, bo dzieci wyfruwają z gniazd i też muszą gdzieś mieszkać a wiem, że rodzice narzekają na to, że ich dzieci nie mają dobrego startu w życie, bo domów do kupna nadal jest za mało.

Drugi rozdział, to „Vice versa, czyli na odwrót”. Ciekawy temat, bo tutaj jest mowa m.in o dawaniu prezentów. I to takich, które jasno pokazują, że miejsce kobiety jest w kuchni.

To znowu obrazuje, jak kiedyś były postrzegane żony, matki. Bez pracy, za to wiecznie z dziećmi i w garach. Mąż dał pieniądze albo i nie i jeszcze popił i przyłożyć potrafił, bo zupa za słona. Najpiękniejszy prezent dla żony? No oczywiście komplet garów, pralka albo nowy mop. Gdybym ja takie prezenty od Pana Męża dostawała, to by tym garem w łeb dostał. Dlaczego? Bo dom wspólny i wyposażenie też. Czyli ta pralka służy też jemu, bo ma czyste ciuchy. W garnkach ma obiad, więc też z nich korzysta. No chyba, że bym prała i gotowała tylko sobie. To zmienia postać rzeczy. Ale w naszym przypadku, to częściej Pan Mąż gotuje i nawet by mi nie przyszło do głowy, żeby mu garnki nowe kupić. Zresztą ostatnio on sam kupił (nam) nową patelnię. Od dzieciaka jesteśmy uczeni, że to facet powinien mieć lepszą pracę i więcej forsy. Kobieta to nawet nie powinna pracować. A potem zostaje z niczym. Facet może wyjść z kolegami do knajpy, uchlać się na amen i wrócić w nocy albo po tygodniu. Kobiecie nie wypada, bo ludzie powiedzą, że pewnie się puszcza, a jak są dzieci to musi z nimi siedzieć uziemiona. Bo co to za matka. Facet może mieć hobby, np wędkowanie, grzebanie z kumplami przy piwku w aucie, albo latanie za innymi babami. Kobiece hobby to odrabianie z dziećmi lekcji, sprzątanie, gotowanie i praca (o ile jakaś jest). I oczywiście musi być wypoczęta, zrelaksowana i usługiwać mężowi, bo on przecież ciężko pracuje. Jakiś czas temu, na demotywatorach widziałam przykład (dzisiejszej!!!) książki do ćwiczeń w Polsce. Były tam dwa zadania. Chłopiec był tam przedstawiony, jako ten, co pracuje, ma hobby i zwiedza świat. Miał napisać, co by chciał robić w przyszłości i gdzie pojechać. Dziewczynka, jako kura domowa miała zapytać się mamy, jak się robi rosół i to opisać. Książkę tę napisał pewnie ktoś, kto żyje mentalnie jeszcze w średniowieczu. Pamiętam też swój podręcznik. A dokładniej obrazek. Przedstawiał typową polską rodzinę z czasów PRLu. Nawet meble się zgadzały. Co robiły postaci? Młodsze dziecko- syn bawił się na podłodze klockami, ojciec na kanapie czytał gazetę a starsza córka i matka nakrywały do stołu. I taki to wzorzec miały kobiety, tego były uczone. Już od dawna powinno być odwrotnie. To Jasio powinien pomagać nakrywać do stołu a Marysia czekać, aż jej podadzą obiad pod nos. Marysia powinna iść na balety a Jasio niech dziećmi i domem się zajmuje. Przykłady można mnożyć. Czytałam też ostatnio ciekawy wywiad z panią, która sprzątała domy. Podała przykład pana, który umiał utrzymać porządek, nie miał bajzlu, czyli potrafił sprzątać. Pani przychodziła do niego raz na jakiś czas, na generalne porządki. Gdy pan się związał z dziewczyną, nagle utracił umiejętność sprzątania. I był burdel na kółkach. Oczekiwał, że partnerka teraz będzie sprzątać. Ale nie dała się, bo sama też pracowała i nie miała czasu. Więc pani od sprzątania zaczęła przychodzić częściej. Kombinowanie mu nie wyszło. Musiał za to więcej płacić za usługę. Grunt, że teraz wszystko się zmienia, bo babki przejrzały na oczy. Faceci się zdziwili, ale musieli zaakceptować ten stan rzeczy, bo by zginęli. Związek partnerski i podział obowiązków, to klucz do sukcesu.

Do następnego 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: