
Będzie o ludziach, ale nie będzie ich zdjęć. Ale za to wrzucam tu kilka fotek z pracy.
Jest marzec, pod koniec tego miesiąca spodziewana jest pierwsza ścinka pomidora. W zeszłym roku, przed Bożym Narodzeniem mnóstwo ludzi zjechało do Polski z zamiarem powrotu na nowy sezon. Część oczywiście już nie wróci, a część zwleka z powrotem. Starych pracowników jest garstka. Potrzebujemy nowych, bo pomidor się rozkręca. No i owszem, pojawiają się nowi, niemal codziennie ktoś przychodzi. Ale coś z nimi jest nie tak…
Ok, jest tu już dużo pracowników np. z Rumunii i Polacy teraz myślą inaczej i za 10€ nie będą zapieprzac. Ja zaczynałam od najniższej stawki i wiadomo, że nikt nikomu nie da na start stawki dużo większej. Nie ma tu już też starszych ludzi, którzy mają już w miarę ułożone życie i olej w głowie. Teraz przyjeżdżają ludzie tylko młodzi (tak jest u nas) i z masą różnych problemów typu: ściga mnie w Polsce policja i się ukrywam. Faceci często cwaniakują i opowiadają czego to oni nie robili i ile w pudle nie siedzieli, co jest oczywiście u nich powodem do dumy. Są też i tacy, którzy jakoś tam pracują i nic im do szczęścia nie potrzeba oprócz alkoholu i narkotyków.


Wracając do ludzi „chcących” pracować w Holandii, np na szklarni. Od zawsze są spory o to, ile godzin w tygodniu będzie. Wiadomo, pracuje się po to, żeby mieć pieniądze. I tu wyróżniam 3 typy ludzi: jedni chcą pracować i nawet 6 dni w tygodniu w sezonie, byle jak najwięcej zarobić i już nie wracać, drudzy nie potrzebują wiele- tylko tyle godzin byle jakoś przeżyć a potem to nawet uprawiać tzw. turystykę zarobkową. I ostatni (najlepsi): wołają jak najwięcej godzin a po trzech sobotach pracujących pod rząd, mają dosyć i jest bunt, bo oni tyle pracować już nie chcą…
W każdym tygodniu, w sezonie trzeba zrealizować zamówienie na pomidory. A więc trzeba codziennie wyciąć tyle, żeby zapełnić tiry. Np. od poniedziałku do czwartku, 3 tiry. W piątek- 2 lub 1. Każdy tir to 33 palety. Jeżeli wszyscy dobrze i w miarę szybko tną, to nie ma problemu z wyrobieniem się. Dodam, że wózki są elektryczne i same jeżdżą. Oprócz tego są jeszcze inne prace do wykonania, które robią inne grupy ludzi. I jeśli ktoś nawali, nie przyjdzie, odejdzie albo się opieprza, to reszta ma niestety problem, bo musi się uwijać, żeby zdążyć. A jak nie, to w sobotę do pracy. Dlatego dobrze mieć zgraną ekipę: robimy wszystko raz, dwa i mamy wolne. Holendrzy, mimo że pracowity naród, to też lubią wolne weekendy 🙂

I teraz powoli zaczyna się nowy sezon. I powoli napływają nowi pracownicy. Co z nich będzie? Nie wiadomo. Ostatnio przyszła młoda dziewczyna. Pracowała pierwszy dzień kilka godzin a potem źle się czuła i pojechała do domu. Na drugi dzień wróciła i podobno było ok. Podobno. Bo okazało się, że jest kompletnie pijana 🤦 A to dopiero początek…


Tak sobie czasem myślę, że już kilka ładnych lat pracuję w Holandii i poznałam mnóstwo ludzi. Widziałam mnóstwo różnych sytuacji. Słyszałam mnóstwo historii. I szkoda, że nie mam zdolności pisarskich, bo by powstała z tego niezła książka 😜
Jednego roku przewinęło się przez jeden z działów 25 pracowników. Jedna dziewczyna została tylko. Pracowała kilka lat i odeszła z pracy bo życie prywatne ja do innego kraju zawołało. A reszta? Lenie, imbwcyle, wyroki, narkotyki, brak mózgu i chęci do pracy, nietrzeźwość….
PolubieniePolubione przez 1 osoba