Chciałam kupić lampki choinkowe, ale na baterie, bo jeszcze jedne przydałyby się przed domem. W tym celu udałam się do kringloopa. Nawet tam, niemal wszystkie ozdoby świąteczne były wykupione.
Lampki jakieś były, ale na prąd. Takich nie potrzebowałam. I gdy tak grzebałam wśród światełek, wpadły mi w ręce takie jedne, w sumie mało świąteczne. Na prąd 🙂 Dwanaście drewnianych serduszek z malutkimi diodami. Powiesiłam w salonie. Chyba zostawię je na cały rok.

Co jeszcze? Dwa świąteczne gadżety: coś w stylu kuchennej ściereczki (nie znam nazwy) w świąteczny motyw i materiałowy bałwanek, który zawisł na klamce kuchennego okna.


A na koniec, natknęłam się na coś, co musiałam mieć 🙂 Uwielbiam rzeczy związane z jesienią i Halloween. Znalazłam trzy dynie (w tym dwa lampiony), które są naprawdę świetne 🙂 Kocham dynie! Przydadzą się na przyszły rok.

Zrobiłam kilka zdjęć rzeczom, które były w kringloopie. Jak zwykle dużo talerzy, naczyń do zapiekania, półmisków, szklanek i kubków.





Zawsze zatrzymuję się przy ozdobnych puszkach. Nie potrzebuję żadnej (na tę chwilę), ale lubię je oglądać, bo niektóre to naprawdę cudeńka. Jeszcze chyba nigdy nie byłam w kringloopie, w którym nie byłoby puszek.

Zegarki też mnie interesują. Uwielbiam zegary. Marzy mi się taki wysoki drewniany z wahadłem. Pan Mąż kręci trochę nosem, bo się z horrorem kojarzy.




Ubrania też czasem oglądam. Ostatnio tylko przelotem. W ciuchach nie chciało mi się grzebać, a szkoda, bo może znalazłabym fajne jeansy. Ostatnio, gdy robiłam porządek w szafie, spakowałam rzeczy do specjalnego kontenera na ubrania (są niemal identyczne, jak w Polsce, z tym że nie ma czerwonego krzyża) a potem zorientowałam się, że wyrzuciłam spodnie, w których chodziłam… No nic, jak to się mówi: są zyski, są straty. Teraz natknęłam się na kieckę z kapeluszem, która nadawałaby się na imprezę halloweenową 🙂

Do następnego 🙂