Nie jest to dosłownie taki typowy sklep z warzywami, jakich mnóstwo w Polsce. Jest to sklep turecki. Ostatnio został nawet przebudowany i powiększony. Chodzimy tam często po owoce i warzywa.
W środku znajduje się standardowo kebab, ale ja tego nie jem, bo po prostu nie lubię. Oprócz tego są regały z dużym wyborem tureckiego pieczywa i innych produktów: od ryżu, przez marynowane papryki, słodycze, po sery. Tam zaopatruję się w zieloną herbatę, bo lepszej nie piłam. Na zewnątrz pod parasolami znajdziemy szeroki wybór warzyw: rzepy, buraki, paprykę czy kiełki i owoców: arbuzy, melony, truskawki. Zioła też są i przyprawy. Lubię ten sklep.
A teraz do rzeczy. Chodzi o ceny. Gdy dzwonię do Polski, to często słyszę narzekanie, że wszystko podrożało. I ilekroć mówię, że w Holandii też zrobiło się drożej, to zero reakcji. Tak jakby tylko w Polsce ceny podskoczyły. Otóż nie tylko. Ostatnio z ciekawości weszłam na stronę internetową (popularną do kupna mieszkań). Do wynajęcia domy i mieszkania też są. Gały wywaliłam, gdy zobaczyłam o ile podniosły się czynsze. Gdy my wynajmowaliśmy mieszkanie, płaciliśmy prawie 800€ / miesiąc + opłaty typu gaz i woda. Teraz w naszej okolicy za mniej niż tysiąc, nic się nie znajdzie. Taniej jest (o dziwo) w Rotterdamie. Gaz i benzyna też w górę. No i wiele produktów spożywczych jest droższych. Szkoda, że nie trzymałam paragonów, bo teraz bym porównała zakupy z Lidla. Ostatnio musieliśmy podskoczyć właśnie do „Turka”, bo brakło warzyw na zupę. Zazwyczaj kupujemy to samo, czasem coś więcej. Przed podwyżkami cen płaciliśmy za zakupy zazwyczaj około 19€.

Na paragonie nie ma niestety wydrukowanych nazw produktów. Jest wyszczególniona cena za sztukę lub kilogram i cena, którą zapłaciłam. Co kupiliśmy: jajka- 30 sztuk, akurat były w promocji, bo kosztowały 3€

Marchewka była nieco przywiędła, ale trzeba było wziąć. Do tego, jak zwykle 2 pory, rzodkiewka, natka, papryką i cytryny.


Do koszyka trafił też seler i dwa kalafiory i pamiętam, że one w sumie kosztowały 6€. Dorzuciłam też 4 tureckie wafelki, które okazały się pyszne. Dwa kokosowe (niezbyt słodkie, jak polska Princessa) i dwa orzechowe, w smaku podobne do Prince Polo.

Nasze zakupy zazwyczaj wyglądają bardzo podobnie. Wcześniej, zamiast wafelków brałam np winogrona lub mandarynki. Zdarzała się połówka arbuza. Warzywa niemal cały czas te same. I zauważyliśmy, że teraz płacimy trochę więcej. Nie jest to może ogromną suma, jak na holenderskie zarobki, ale różnicę widać. Jak już wspomniałam: wcześniej było około 19€ a teraz:

Mam pomysł, żeby zrobić wpis o cenach popularnych warzyw i owoców. Chcę pokazać, jak to teraz tu wygląda i można porównać do tych w Polsce.
Do następnego 🙂